środa, 25 lutego 2015

Groźby dżihadystów


"Za zgodą Allaha podbijemy Rzym" - grzmi zamaskowany dżihadysta na końcu nagrania ukazującego ostatnie barbarzyństwo Państwa Islamskiego - obcięcie głów 21 Koptom. Dla wzmocnienia mrocznej groźby terroryści dokonali mordu na libijskiej plaży, nad wodami Morza Śródziemnego. Ale jak chcą dostać się na jego drugi kraniec? Być może nieco światła na zamiary dżihadystów rzuca internetowy list jednego z nich, do którego dotarł Quilliam, brytyjski ośrodek walczący z ekstremizmem, a opisał dziennik "Daily Telegraph". Autor dokumentu sugeruje, że możliwe jest wykorzystanie łodzi przewożących nielegalnych imigrantów z Libii do Europy. 

Z powodu położenia większość trafia do Włoch. W ubiegłym roku przez morze dostało się do tego kraju 170 tys. uciekinierów - wynika z danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM). Ten rok ma być jeszcze gorszy. Gros imigrantów stanowią obywatele Syrii, gdzie toczy się krwawa wojna, a jedną ze stron konfliktu jest właśnie Państwo Islamskie. Libia to dla uciekinierów z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki przystanek na drodze do Starego Kontynentu. Przemytnikom sprzyja to, że państwo od kilku lat pogrążone jest w chaosie i nikt nie sprawuje kontroli nad całym obszarem.
Jeśli bojownicy kalifatu działają szybciej niż zapadają decyzje międzynarodowej wspólnoty, jak możemy ugasić pożar w Libii i zahamować napływ uchodźców?Angelino Alfano, szef włoskiego MSW dla "La Repubblica"


Nic dziwnego więc, że w Rzymie zawrzało po doniesieniach brytyjskich mediów. - Nie ma śladu realnych powiązań między imigrantami a terrorystami. Ale nie można niczego wykluczyć - skomentował sprawę Angelino Alfano, włoski minister spraw wewnętrznych. Mniej uspokajające są jednak doniesienia włoskich mediów. Serwis dziennika "Il Tempo" podał w ubiegłym tygodniu, że prokuratura w Palermo wszczęła śledztwo ws. podejrzeń, że do Włoch już przedostali się wywodzący się z Libii i Syrii terroryści. Mieli oni właśnie udawać uciekinierów. Część z podejrzanych mogła opuścić Włochy. 

Pandemonium 

"(Libia) ma długa linię brzegową rozciągającą się naprzeciw południowych państw krzyżowców, do których można z łatwością dostać się nawet na zwykłych łodziach. Warto pamiętać, że liczba wyjazdów 'nielegalnych imigrantów' z wybrzeża jest ogromna, niższe szacunki mówią o 500 osobach dziennie. Według wielu (nielegalnych imigrantów) z łatwością można przekroczyć punkty kontrolne marynarki i dostać się do miast. Gdyby to choćby częściowo wykorzystać i rozwinąć strategicznie, można by sprowadzić pandemonium na południową Europę. Możliwe jest nawet zamknięcie żeglugi przez branie na cel statków i tankowców krzyżowców". 

Według "Daily Telegraph" autor listu-eseju zatytułowanego "Libia: strategiczna brama dla Państwa Islamskiego" to prawdopodobnie jeden z rekruterów Państwa Islamskiego, Abu Arhim al-Libim. Organizacja Quilliam, która dotarła do dokumentu, opisuje, że powstał on już w styczniu tego roku, w oryginale został napisany po arabsku i był przesyłany między zwolennikami Państwa Islamskiego. Właśnie dlatego, zdaniem brytyjskiego think tanku, celem listu nie jest zastraszanie Zachodu. "Raczej jest przeznaczony dla regionalnych dżihadystów, napisany, by przekonać ich do słuszności udziału w misji IS w Libii" - ocenia Quilliam. 


Państwo Islamskie mówi, że kiedyś zdobędzie Rzym, ale oczy ma teraz skierowane na inne miejsca: Egipt, Jordanię, Jemen i samą Libię.Kacper Rękawek, ekspert PISM
Zdaniem eksperta ds. terroryzmu z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, Kacpra Rękawka, wykorzystanie imigranckich łodzi przemytniczych przez terrorystów jest możliwe. Nie musi to jednak oznaczać, że nad południową Europę zbliża się ukryta w ten sposób wielka dżihadystyczna fala. Według Rękawka przemawiają za tym co najmniej dwa powody. Pierwszym jest skala wykorzystania takiej opcji przez dżihadystów. - Jest to sposób na zinfiltrowanie Europy, ale są różne skale takiej infiltracji. Jeżeli przerzucili kilkanaście osób, to nie jesteśmy w "pandemonium terrorystycznym". Ale jeżeli miałyby to być setki, w co nie wierzę, to byłoby bardzo źle. Wydaje mi się jednak, że Państwo Islamskie potrzebuje swoich ludzi na Bliskim Wschodzie - jako mięso armatnie, ale też członków organizacji stylizującej się na państwo, a więc do policji religijnej, administracji - wylicza. 

Drugim powodem jest "mgła", w jakiej zapadają decyzje Abu Bakra al-Bahgdadiego, przywódcy samozwańczego kalifatu Państwa Islamskiego, i jego rady doradców. - Musielibyśmy wiedzieć, na ile autor tego listu mówi w imieniu władz Państwa Islamskiego - ocenia ekspert PISM. Dodaje, że dokument może być "próbą sugestii strategicznej" i nie ma pewności, w jakim stopniu "odzwierciedla procesy podejmowania militarnych decyzji wewnątrz organizacji". - Owszem, Państwo Islamskie mówi, że kiedyś zdobędzie Rzym, ale oczy ma teraz skierowane na inne miejsca: Egipt, Jordanię, Jemen i samą Libię - mówi ekspert, wyjaśniając, że PI składa się z międzynarodowych bojowników, ale to nie Europejczycy są większością. 

Co więcej, takie przeprawy imigranckich łodzi to zawsze ogromne ryzyko dla ich pasażerów, niezależenie od tego, kim są. Według IOM w 2014 r., próbując dopłynąć do Włoch, zginęły ponad 3 tys. osób. Organizacja nie chciała jednak skomentować doniesień o tym, że terroryści mogą próbować podszywać się pod uchodźców. 

- Takie ryzyko istnieje - mówi z kolei WP Ewa Moncure, rzeczniczka Frontexu, agencji współpracującej przy ochronie zewnętrznych granic UE. Czy kiedykolwiek zatrzymano wśród osób płynących imigranckimi łodziami przez Morze Śródziemne kogoś podejrzanego o związki z terrorystami? Tego Frotnex nie wie, bo w przypadku tego obszaru misje polegają przede wszystkim na pomocy dla wycieńczonych i odwodnionych, a zdarzało się, że i tonących ludzi. Gdy wysyłany jest sygnał SOS, pierwszeństwem jest więc ratowanie życia. Procedury identyfikacyjne oczywiście są, ale dopiero później. 

Włoskie władze przekonują, że ich systemy kontroli są sprawne, ale o zagrożeniu się nie zapomina. Na razie niewiele wiadomo o śledztwie sycylijskiej prokuratury ws. podejrzeń o dostanie się do kraju terrorystów. I choć większość imigrantów z Afryki Północnej bierze kurs na Włochy, ryzyko dotyczy także innych państw. W ujawnionym liście dżihadysty znalazła się mapa, na której zaznaczono nie tylko Lampedusę czy Sycylię, ale również Maltę i Kretę. 

Mimo więc wątpliwości, by dżihadyści byli w stanie na większą skalę wykorzystywać imigranckie łodzie, Europa nie może odetchnąć z ulgą. Ujawniony list to ważne ostrzeżenie dla europejskich służb bezpieczeństwa. Zwłaszcza, że zdradza więcej o myśleniu zwolenników Państwa Islamskiego. 

Arsenał 

"Co do broni, która jest w Libii; próbując opisać jej ilość, wystarczy powiedzieć, że jej wyciek z Libii do Mali umożliwił grupom dżihadystów przejęcie tam w bardzo krótkim czasie ponad dwóch trzecich obszarów państwa. A to tylko dzięki broni, którą zdołano przemycić - pomyślcie, ile zostało. Co więcej, Mali nawet nie dzieli granicy z Libią. Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby dzieliło". 

Obalenie i śmierć w 2011 r. libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego wcale nie zakończyły walk w tym kraju. Od tego czasu co rusz wybuchały kolejne konflikty o władzę. A zarówno iskier, jak i prochu nie brakowało. W ubiegłym roku spory rozerwały kraj, w którym zaczęły urzędować dwa parlamenty i rządy. Każdą stronę wspierają też inne dawne rebelianckie milicje, których nikt nie zdołał rozbroić. W Trypolisie władzę sprawuje koalicja islamistów Libijski Świt. Zajęła ona stolicę latem, a premier Abd Allah as-Sani i jego ludzie przenieśli się wówczas do Tobruku. To właśnie ten rząd jest uznawany na Zachodzie. Ma też poparcie, walczącego z islamistami, generała Chalida Haftara. 

W przypadku Libii szybko okazało się, jak prawdziwe jest przysłowie: gdzie dwóch walczy, tam trzeci korzysta. Coraz większy kawałek libijskiego tortu próbują bowiem wykroić dla siebie dżihadyści Państwa Islamskiego. Kontrolują już oni dwa większe miasta - Syrtę i Darnę - i mają apetyt na więcej.
Egipcjanie od kilku lat alarmują, że Libia jest miejscem tranzytu broni z północnej do środkowej Afryki, z zachodu na głęboki Bliski Wschód.Kacper Rękawek, ekspert PISM


Według ujawnionego przez Quilliam listu, Libia może być dla PI nie tylko bramą do ataków na Europę i szlaki morskie "krzyżowców". Al-Libim pisze też o arsenałach broni, które zebrał podczas swoich rządów Kaddafi (co ciekawe, dżihadysta powołuje się na zachodnie media, kanadyjski "The National Post" i amerykański "Newsweek", oraz doniesienia ONZ). Według niego Zachód chce rozbroić i skłócić Libijczyków, a podlegli Baghdadiemu mogą temu zapobiec. 

Ale czy Państwo Islamskie mogłoby faktycznie stać się spoiwem dla zwaśnionych (i kontrolujących różne arsenały broni) stron w Libii? - Nie ma takich szans - ocenia ekspert PISM i dodaje: - Oba libijskie rządy, w Trypolisie i Tobruku, mają ambiwalentny stosunek do Państwa Islamskiego, które pojawiło się w kraju. Zdaniem eksperta sprzymierzeńcy Baghdadiego mogą jednak starać się przeciągać na swoją stronę niezadowolonych członków koalicji z obu stron. Zachód tymczasem, jak przewiduje Rękawek, będzie namawiał Trypolis i Tobruk do zjednoczenia sił w walce z Państwem Islamskim. To istotne, bo nawet jeśli PI nie zdobędzie całkowitej kontroli w Libii, może być w stanie przejąć trasy przerzutowe broni, na której tak dżihadystom Baghdadiego zależy. - Egipcjanie od kilku lat alarmują, że Libia jest miejscem tranzytu broni z północnej do środkowej Afryki, z zachodu na głęboki Bliski Wschód - wyjaśnia Rękawek. 

Jeśli do ilości libijskiej broni na rynku dodać chaos władzy i zakusy Państwa Islamskiego, nie dziwi ocena eksperta, że "o Libii będziemy mówić: jądro ciemności". 

Czarna dziura 

"Moi bracia, Libia, za przyzwoleniem Boga, to klucz do Egiptu, Tunezji, Sudanu, Mali, Algierii, Nigru. To kotwica, z której sięgać będzie można Afryki i islamskiego Maghrebu. By jednak ten sen stał się rzeczywistością, musimy działać szybko". 

Obracająca się w czarną dziurę Libia może zacząć szybko wciągać sąsiednie kraje. Przestrzega przed tym nie tylko Rzym, zabiegający o większe zaangażowanie ONZ na rzecz wzmocnienia "dyplomatycznych wysiłków" w Libii. Dobrze wie o tym też Egipt, który odpuścił sobie dyplomację i tuż po egzekucji Koptów dokonał nalotów na miasto Darna, siedzibę libijskiej komórki Państwa Islamskiego. Ale na reakcję dżihadystów nie trzeba było długo czekać. W piątek w serii samobójczych zamachów zabili 45 osób. W niedzielę podłożyli ładunek bombowy przy rezydencji ambasadora Iranu. Pierwsze ataki miały miejsce na wschodzie w mieście Al-Kubba (ok. 200 km od Tobruku); siedziba irańskiego dyplomaty była z kolei w Trypolisie, gdzie rządzi Libijski Świt. Na razie więc jedyne, co łączy podzielony kraj, to krwawe ataki, za którymi stoją sprzymierzeńcy Baghdadiego. 

Tymczasem przemoc w Libii i regionie będzie skutkowała jeszcze większym napływem do Europy zdesperowanych ludzi uciekających przed walkami. Nawet jeśli IS nie zacznie masowo wysyłać przez morze bojowników pod przykrywką uchodźców, to już sama zwiększona liczba imigrantów stanowi niemałe wyzwanie dla południowych krajów UE. Dżihadyści zdają sobie z tego sprawę. 

Włoski dziennik "Il Messaggero" ujawnił w ubiegłym tygodniu informację o przechwyconych przez wywiad rozmowach telefonicznych członków IS. Dżihadyci mogą chcieć wykorzystać imigrantów jako "psychologiczną broń", gdyby Zachód planował militarną interwencję w Libii. Ten makabryczny pomysł przewiduje zmuszenie do wypłynięcia na morze pół miliona ludzi. Przy takiej liczbie uciekinierów jest właściwie pewne, że europejskie służby nie zdołałyby uratować wszystkich. 

Z jednym z postulatów listu Al-Libimiego trzeba się więc zgodzić: działać należy szybko. Im bardziej Państwo Islamskie rośnie w siłę, a terytorialnie okrąża Europę, tym łatwiej będzie dżihadystom spełnić ich złowrogie proroctwo. 

- Jeśli bojownicy kalifatu działają szybciej niż zapadają decyzje międzynarodowej wspólnoty, jak możemy ugasić pożar w Libii i zahamować napływ uchodźców? Ryzykujemy bezprecedensowy exodus - ostrzegał w wywiadzie dla dziennika "La Repubblica" Angelino Alfano. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz